Życie w podróży

W temacie podróżowania mam niemałe doświadczenie. Przez 3 lata edukacji gimnazjalnej jeździłem autobusem. Obecnie poruszam się SKM kilka razy w tygodniu na trening. Cieszę się, że liczba ta moich podróży komunikacją miejską się zmniejszyła. Dlaczego? Spróbuje przedstawić w poniższym tekście. Naszą podróż zaczniemy od „stacji” kontrolerzy biletów. Przejedziemy także przez absurdy i dojedziemy do ostatniej stacji, na której przedstawię swoje wrażenia.

Jacy ludzie jeżdżą komunikacją miejską, każdy wie i widzi. Spotykamy w niej czytających notatki studentów, którzy w ostatniej chwili zrywają się z siedzeń, pasażerów oglądających się co chwilę, czy nie idzie kanar o liczących, na to, że uda im się dojechać jak najdalej. No i tych, delikatnie mówiąc „pachnących inaczej”, którzy nie przejmują się nikim niczym. O ile w SKM kontrolerzy są profesjonalni i bardzo mili, do tego odpowiednio „oznakowani”, to niestety w autobusie ich zachowanie, przechodzi ludzkie pojęcie. Dla przykładu w roku 2017, kiedy miałem 15 lat i jechałem autobusem do szkoły, w momencie gdy chciałem wysiąść na przystanku, w drzwiach pojawił się charakterystyczny jegomość, który wepchnął mnie powrotem. Byłem nieco zszokowany, z tego stanu wyrwał mnie jego okrzyk: „ Pokaż mi swój bilet!” Ja oczywiście „na gapę” nie jeżdżę i pokazałem mu swój bilet miesięczny. Po całym zajściu z jego ust nie usłyszałem żadnego sensownego zdania, oprócz rzuconego od niechcenia „masz farta!”

Teraz przejedziemy na większą skalę podróżowania. W ostatnim czasie wybrałem się do Katowic. Udając się tam, podróżowałem expressem „Sobieski”, zarówno nazwa jak i warunki iście królewskie. W pociągu czysto, elegancko i kontakty do naładowania komórki! Po kilku minutach, otworzyły się drzwi przedziału i usłyszałem grzeczne: „Dzień dobry” i zapytanie: „Czy chcą państwo kawę, herbatę a może wodę?” Ta sześciogodzinna, komfortowa podróż szybko mi minęła. W drodze powrotnej miałem „szczęście” podróżować zwykłym TLK. Porównując oba pociągi, ten wypada wyjątkowo mizernie, a jego standard porównywalny jest do zwykłej SKM. Umówmy się, że w takich warunkach, da się podróżować góra godzinę, a nie długie 9 godzin, które musiałem w nim spędzić. Ponadto obsługa nie była zbyt miła. Uważam, że na tak długich trasach, powinno się znacznie bardziej zadbać o komfort podróżujących. Planując następną podróż, będę wybierał expresy, lub Pendolino.

Teraz powróćmy do mojego rodzinnego Trójmiasta. Przed podróżą SKM trzeba kupić bilet np. w automacie biletowym. Bardzo lubię tę formę zakupu. Pewnego razu wybierając się na trening, podszedłem do mojego ukochanego automatu, lecz okazał się on zepsuty. Nie ukrywam, że byłem rozczarowany, bo bilet w nim kosztuje o 2 grosze mniej niż w kasie. Jak wiadomo grosz do grosza, a będzie kokosza. Tego dnia miałem w kieszeni 2 zł, a bilet musiałem kupić u kierownika pociągu. Jakie było moje zdziwienie, jak stanowczo zażądał ode mnie 2,02 zł. Przez chwilę mnie zamurowało, jedyne słowa, które z siebie wydusiłem to: „Nie mam 2 groszy”. Konduktor był nieugięty i zaczął się ze mną wykłócać i mówić że go to nie obchodzi. W końcu przystał na 2 zł, a ja ucieszyłem się, że mam 2 grosze w kieszeni i wygraną batalię na koncie.

Jak wcześniej wspomniałem, moje doświadczenie z komunikacją są niemałe i bardzo ciekawe. Pomimo pewnych niedociągnięć zachęcam do korzystania z tych środków komunikacji. Bez komunikacji miejskiej nie dojechałbym do szkoły i na treningi. Z drugiej strony zachęciłbym jednak kierownictwo linii autobusowych oraz PKP do poprawy pewnych aspektów podróży, by podnieść standard podróżowania i prestiż tych spółek.

TC

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.