Anonymus for voiceless-mówmy za tych którzy nie mogą.

Idę w dół Monciaka. Widzę grupę ludzi z ekranami, obok nich napis „prawda”. Zawracam się w połowie drogi i idę zobaczyć, co się dzieje. Dostrzegam obraz na monitorach. To nagrania z rzeźni. Momentalnie łamie mi się serce. 

Znam już ten widok. Sama brałam udział w tej akcji rok temu. Jako weganka i aktywistka czuję wewnętrzną potrzebę porozmawiania z tymi, którzy teraz stoją tam, gdzie ja rok temu. Studenci, ludzie pracujący, uczniowie. Normalni ludzie, których mijam na ulicy. Teraz stoję obok nich i zanim się orientuję, dyskutuję z nimi - dzielę się wiedzą i poparciem dla akcji. Tłumaczę zaszokowanym przechodniom, że taka jest prawda o produktach odzwierzęcych. Straszna prawda. Widzę zdziwienie na twarzach mijających nas ludzi, mówię o diecie roślinnej, o tym, że w ten sposób nie przyczyniają się do cierpienia zwierząt. Że nie można odwracać wzroku od bolesnej prawdy. Niektórzy nie rozumieją i twierdzą, że nic nie zmienimy. Inni dołączają do nas, uśmiechają się i popierają aktywizm. 

Cieszy mnie widok ludzi zmieniających podejście. Miałam wrócić do domu, zamiast tego stoję i co jakiś czas, roniąc łzę, piszę to, co właśnie czytacie. Uśmiecham się na myśl o możliwej zmianie. 

Obsługiwane przez usługę Blogger.