W blasku przedwojennego Lwowa...
...Czyli dlaczego warto pokochać Lwów
Jedna z 4 fontann na lwowskim rynku. W lewym rogu widoczna kawiarnia "Atlas" |
Lwów jest miastem bardzo wyjątkowym, niewątpliwie jednym z moich najbardziej ukochanych miast. A dlaczego? Postaram się to wyjaśnić.
Zacznijmy od tego, że międzywojenny Lwów był tuż za Warszawą największym ośrodkiem kulturowym w całej Rzeczpospolitej. Urodziło się i żyło w nim mnóstwo artystów, jak Wiktor Budzyński, wspominany w ostatnim artykule Emanuel Schlechter, czy wspaniały Marian Hemar, ale były i "tęgie umysły" między innymi w postaci Lwowskiej szkoły matematycznej skupionej wokół wybitnych Stefana Banacha i Hugona Steinhausa. Lwowscy matematycy zawsze spotykali się w kawiarni "Szkocka" i tam na początku na marmurowych stołach i serwetkach, a później w "księdze szkockiej" spisywali swoje problemy matematyczne, za których rozwiązanie były przewidziane różne nagrody.
Bałak lwowski
Henryk Vogelfänger i Kazimierz Wajda w studio |
Nie bez powodu wymieniłem na wstępie Emanuela Schlechtera, Mariana Hemara i Wiktora Budzyńskiego. Wszyscy oni prócz tego, że tworzyli w "normalnym" literackim polskim, tworzyli również w tzw. bałaku lwowskim, czyli po prostu we lwowskiej gwarze. Były to różne utwory, piosenki, skecze kabaretowe, scenariusze filmowe, audycje radiowe, łączyło je to, że zawsze były związane z życiem i funkcjonowaniem we Lwowie.
Emanuel Schlechter we lwowskim bałaku napisał między innymi takie piosenki jak:
-„Ta co pan buja”
-„Moja gitara”
-„Serce batiara”
-„My dwaj -obacwaj”
-„Tylko we Lwowie”
Czy wreszcie -„Dobranoc, oczka zmruż” - Ta piosenka którą początkowo radośnie śpiewali Szczepcio i Tońko w filmie "Włóczęgi", w trakcie wojny była śpiewana przez żołnierzy gen. Andersa, a po wojnie stała się hymnem lwowiaków zmuszonych do opuszczenia swego rodzinnego miasta.
Szczepcio i Tońcio
Jeśli mówimy już o bałaku lwowskim, nie można szerzej nie wspomnieć o najbardziej znanych przedstawicielach tejże gwary, czyli Kazimierzu Wajdzie i Henryku Vogelfängerze bardziej znanych jako właśnie Szczepko i Tońko którzy wraz z m.in. Wiktorem Budzyńskim tworzyli Wesołą Lwowską Falę i byli jej największymi gwiazdami. Wesoła Lwowska Fala była najbardziej znaną, najpopularniejszą przedwojenną audycją radiową, szacunkowo audycje każdorazowo słuchało ok. 6 milionów słuchaczy! Czyli 1/6 populacji ówczesnej Polski!
Henryk Vogelfänger i Kazimierz Wajda prócz tego, że pracowali w radio, pojawiali się również na wielkim ekranie. Pierwszy raz w 1936 r. w filmie "Będzie lepiej" w reżyserii wielkiego Michała Waszyńskiego opowiadającym o perypetiach dwóch batiarów. Tak pisał o tym filmie Bolesław Lewicki jako recenzent na łamach "Gazety Lwowskiej"- "Szczepko, Tońko i Strońć na ekranie – już to samo stanowi sensację. To, co stanowiło dotąd tylko pogłos rozmów płynących wieczornymi niedzielami z głośników, ma się stać widzianą rzeczywistością. Widmo akustyczne staje się pełnym obrazem życia. Mogły zachodzić obawy, czy Szczepko, Tońko i Strońć widziani na ekranie nie rozczarują swoim wyglądem, grą, gestykulacją, czy nie zburzą swojej własnej sławy. (...) Obawy były płonne. Film nagrodzono oklaskami, co się rzadko zdarza w kinoteatrach." Wyjątkowo pochlebnie jak na przedwojennego krytyka filmowego, a to już o czymś musi świadczyć.
Dlatego też Warszawskie studio filmowe "Feniks" postanowiło w 1939 r. wyprodukować kolejny film z udziałem duetu "tajojkowców"(popularne określenie na Szczepka i Tońka od słów "Ta joj", których cały czas używali).
Film "Włóczęgi" powtórzył, o ile nawet nie przebił sukcesu poprzedniego filmu, mimo to niestety jest ostatnim w którym pojawia się nasz duet, Dlaczego? W 1939 r. ruszyła produkcja kolejnego filmu- "Serce Batiara", niestety wojna przerwała jego produkcję i prócz obsady nic o nim nie wiadomo, mogę jedynie dodać, że miała być to 1 z 4 kolejnych produkcji na które Vogelfänger podpisał umowę w 1939 r.
I w ten sposób zatoczyliśmy kółko do mojego poprzedniego artykułu.
Znów ta przeklęta wojna...
Plac Mickiewicza w trakcie okupacji niemieckiej |
Apogeum lwowskiego sentymentalizmu
Po ustaleniu nowych granic, które "usunęły" Lwów z terytorium Polski, władze ZSRR postanowiły wysiedlić Polaków w związku z tym "z powrotem" do Polski.
Choć można mówić już o sentymentalizm lwowskim przed wojną, ze względu na wielką miłość mieszkańców do swojego miasta i inspiracje dla nie-lwowskich artystów do pisania o nim, jego apogeum następuje po wojnie. Najprężniej rozwija się w Anglii, ponieważ tam w dużej mierze trafiła lwowska śmietanka artystyczna wraz z Armią Andersa, większość Wesołej Lwowskiej Fali która zresztą kontynuowała w Anglii swoją działalność, Marian Hemar i wiele innych. Ten sentymentalizm był o tyle ciekawy, że choć dotyczył konkretnej grupy społecznej, to wzbudzał zainteresowanie całej Polonii i tych którzy w Polsce nielegalnie słuchali radia "Wolna Europa", a ze Lwowem związani nie byli. Różni nie-lwowscy artyści i nie-lwowskie chóry wykonywały pisane bałakiem przez Hemara utwory, wykonywano polonijnych teatrzykach skecze kabaretowe Hemara związane ze Lwowem i był to naprawdę gorący temat.
Ten sentymentalizm w niektórych Polakach jeszcze tkwi, aczkolwiek nie przybiera to już raczej jednak takiej formy jak dawniej. Jednak największą różnicą jaką mamy w stosunku z dawnym pokoleniem sentymentalistów jest to, że aktualnie możemy powrócić do tego miasta, zobaczyć je i odkrywać na nowo, natomiast pokolenie prawdziwych Lwowiaków którzy zostali wypędzeni ze swojego miasta takiej możliwości nie miało i nigdy swojego ukochanego, ubóstwianego Lwowa, miasta marzeń i dzieciństwa nigdy nie ujrzeli ponownie, choć tak bardzo za nim tęsknili.
Lwów miasto snów
Plac Mariacki we Lwowie |
Niestety wbrew swojego pierwszego zamysłu na ten artykuł skupiłem się w nim głównie na duecie Szczepka i Tońka, ale być może będzie to dla mnie dobry pretekst, by napisać coś o nim więcej w przyszłości, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Jak poprzednio, jeśli kogoś chociaż troszkę zainteresowałem tym dosyć chaotycznym artykułem, to bardzo zachęcam do samodzielnego pogłębiania wiedzy, oglądania filmów z naszymi kochanymi batiarami, do słuchania piosenek o których wspominałem, ponieważ ja nigdy nie napiszę i nie przekażę wszystkiego tego co jest do przekazania, bo jest tego za dużo.
Tymczasem zostawiam szanownych czytelników z opowieścią Jerzego Janickiego o powojennym Lwowie, z krótkim, ale dość przygnębiającym dokumentem o życiu Tońka i z małym bonusem.
Opowieść Jerzego Janickiego:
https://www.youtube.com/watch?v=o2O3repTRSg
Dokument o Tońku:
https://www.youtube.com/watch?v=e6__Wbzf_zA
Wiązanka lwowskich piosenek w wykonaniu Wesołej Lwowskie Fali:
https://staremelodie.pl/piosenka/3647/Wiazanka_piosenek_lwowskich_batiarow
Bodaj jedyna zachowana audycja Wesołej Lwowskiej Fali:
https://www.youtube.com/watch?v=LTS-BGY_UpE
Brak komentarzy: