Kolorowy zawrót głowy

Kobietki (te młode i młodsze ;))! 

Każda z nas choć raz w życiu napotkała problem w postaci wyboru korektora. Jak tu ukryć nieprzespane noce, które odbijają się cieniach pod oczami? Albo jak pozbyć się siniaka, który pojawił nam się nie wiadomo skąd? Nasz ulubieniec, którego używamy na codzień, nie zawsze to wszystko pięknie tuszuje, a czasem nawet bardziej uwydatnia. Dlatego warto zaprzyjaźnić się nie z jednym a z kilkoma kolorami tego kosmetyku.

Zielony - neutralizuje zaczerwienienia

Na zewnątrz robi się coraz cieplej, więc z chęcią wychodzimy na świeże powietrze. Jednak już po kilku minutach spędzonych na słońcu na naszych twarzach pojawia się zaczerwienienie spowodowane wysoką temperaturą. Czy w tym wypadku musimy zrezygnować z przyjemnych spacerów albo wysiłku fizycznego na świeżym powietrzu? No pewnie, że nie! Z pomocą przychodzi nam zielony korektor np. ten od Catrice - można zakupić go w słoiczku bądź też w pisaku z wygodnym aplikatorem.

Żółty - redukuje cienie pod oczami

Noc spędzona na długim rozmyślaniu nad wszystkimi męczącymi nas sprawami - norma. Pisanie z chłopakiem; gra z przyjaciółmi do późnej godziny - codzienność. Bezsenność - mój osobisty wróg. Co łączy te wszystkie sytuacje? Brak snu, który wychodzi na światło dzienne ukazując ciemne, zdecydowanie nieatrakcyjne, ale za to jak często goszczące pod naszymi oczami plamy. Zredukuje je żółty przyjaciel np. z NYX w słoiczku.

Fioletowy - maskuje plamy na skórze (np. siniaki)

Uwaga, przykład z życia nieogara (czyt. mnie). Siniaki, w szczególności te w okolicy twarzy, najczęściej nabijam sobie nieświadomie bądź, równie często, uderzając w drzwi. I to jest najprawdziwsza prawda. Po prostu czasem przy otwieraniu drzwi za szybko chcę znaleźć się już po drugiej stronie i potrafię, delikatnie mówiąc, uderzyć w nie czołem czy fragmentem twarzy, tuż przy kości policzkowej. Poboli, poboli i przestanie - ale kolorowa ozdoba zmieniająca kolor co kilka dni zostanie. W takich sytuacjach pomocną dłoń (a raczej pędzel) poda fioletowy korektor. Osobiście polecam ten firmy Vichy.


Różowy - maskuje żyłki

Można śmiało powiedzieć, że to taki pupil wśród ulubieńców. Pomoże w rozświetleniu zmęczonej skóry i zamaskowaniu wyskakujących żyłek. Cudowne uczucie, gdy ich nie widzimy. A co dopiero gdy możemy zakryć je słodkim kolorem, który na pewno każdej z nas kojarzy się z beztroskim dzieciństwem i różowymi sukienkami, w których biegało się - przepraszam: spacerowało po babcinym ogródku. Ach, te wspomnienia. Tutaj również polecę już wymienioną wyżej firmę, czyli Catrice. 

GK

 grafika: www.hebe.pl,  www.vichy.pl, www.nyxprofessionalmakeup.pl 

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.