Prokrastynacja,później wam wytłumaczę co to.

Wiecie ile dni miałam na napisanie tego? Trzynaście. To całkiem sporo prawda? Przecież od dnia, w którym dowiedziałam się o zadaniu, miałam tyle czasu! A na co wykorzystałam te godziny, w których nie miałam nic do roboty? Mogę powiedzieć, że spałam, ale tak naprawdę nie pamiętam. Co doprowadziło do tego, że siedzę wieczorem w niedzielę i stukam w klawiaturę?

Prokrastynacja,czyli tendencja do odwlekania wszystkiego na później mimo świadomości, że to pogorszy sytuację. Według psychologów bierze się to głównie z lęku przed porażką, czy bezradnością, jednak może występować w wyniku innych zaburzeń. Brzmi tak naukowo, a jednocześnie znajomo. I jest to znajome dla większości z nas, bo według badań przeprowadzonych w 2016 roku, prokrastynacji doświadcza aż 85% mężczyzn i 80% kobiet! (Tak na szybko dodam że pisanie tego posta razem z gapieniem się w ścianę raz na jakiś czas trwa już od godziny)

Dobra, już w miarę wiemy, czym ta cała prokrastynacja jest i jak duża część społeczeństwa ma z nią problem. Ale jak sobie z tym problemem radzić? Otóż odpowiedź jest niezbyt satysfakcjonująca, bo  w walkę z przekładaniem wszystkiego trzeba włożyć niemało pracy. Najczęściej zaleca się rozpisanie elementów zadania, jakie mamy do wykonania, wtedy wyraźniej zobaczymy, na którym etapie pokazuje się nasza niechęć do działania. Innym, ciekawszym rozwiązaniem jest tzw. "metoda kanapkowa", czyli wykonywanie przyjemnych czynności pomiędzy obowiązkami (ja na przykład słucham właśnie muzyki, ale to raczej z czystej słabości to słuchania jej, mnie osobiście metoda kanapkowa nie pomogła).

Okej,wyjaśniłam wam pokrótce z czym mamy do czynienia i jak z tym walczyć. I tak, nie chciało mi się tego pisać,co biorąc pod uwagę, że z reguły uwielbiam tą czynność, jest lekko nienormalne. Ale o normalności napiszę kiedy indziej, teraz mi się nie chce.                                                          

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.