Nasze Last Christmas
Święta, święta i po świętach, ale czy aby na pewno? Czasami nie po, ale przed świętami. Tak można było wywnioskować po towarze na sklepowych półkach, na których już 1 listopada obok zniczy, rzędem ustawiały się czekoladowe mikołaje i marcepanowe bałwanki. Skala tego problemu jest na tyle duża, że takie „przyśpieszone święta” psują bardzo ich klimat.
W drugiej połowie listopada można już było kupić adwentowy kalendarz. Nie jeden z nas zastanawia się, dlaczego na jego opakowaniu jest wizerunek Batmana czy Barbie, a nie postać małego Jezuska, leżącego w szopce. Trochę lepiej sprawa się ma, gdy otworzymy okienko owego kalendarza i wyjmiemy znajdującą się za nim czekoladową choinkę czy też gwiazdkę. Mam pewne obawy, że za parę lat, dzieci będą wierzyć w narodziny Bruce’a Wayne’a, a nie w Jezusa, co sugerują opakowania adwentowych kalendarzy.
Aby zadbać o naszą sylwetkę, odejdę od tematu słodyczy, a przejdę do świątecznego klimatu. Raczej większość z nas czeka na święta Bożego Narodzenia, jedni z powodu prezentów, drudzy na panujący świąteczny klimat, wszechobecną dobroć i miłość. Pomyśleć, że tak coś cudownego można łatwo zepsuć, np. przedwczesnym udekorowaniem Galerii Bałtyckiej, już od połowy listopada ozdobami świątecznymi, czy też puszczaniem piosenek typu „Last Christmas”. Uważam, że idealnym czasem na wprowadzenie świątecznego nastroju jest połowa grudnia.
Kończąc ten mój cały ciąg narzekania, jak łatwo zepsuć nastrój najpiękniejszych świąt w roku, chciałbym wszystkim życzyć Szczęśliwego Nowego Roku.
Brak komentarzy: